Może nie było wielu błyskotliwych akcji, a momenty przebłysków na pewno. Dobrze bawiąca się publiczność i po siedmiu latach przerwy znów na SDS-ie czołowi polscy siatkarze...
Bodaj najbardziej wzruszające chwile zauważyło może kilka osób. Było pół godziny po meczu. Tuż za linią boczna boiska, gdy gwiazdorzy siatkarskich parkietów rozdawali autografy i fotografowali się z każdym, kto chciał. Gdzieś za boczną linią Grzegorz Szymański - jeden z najlepszych atakujących w Polsce - odbijał piłkę z kilkuletnim Kacprem. Chory na mukowiscydozę chłopiec odgrywał w punkt dwa razy większemu byłemu reprezentantowi kraju. Nie ważne czy dostawał piłkę na palce, czy dołem.
- To były dla mnie najważniejsze chwile, jakie tu przeżyłem - przyznał chwilę później. - Mam nadzieję, że Kacper był szczęśliwy. Tyle mu mogłem dać. Gdy tydzień wcześniej zadzwonił Kuba Markiewicz prosząc bym przyjechał, nie zastanawiałem się nawet przez chwilę. Chciałem tu być. To ważne zagrać w takim meczu.
Kacper - ubrany w czerwoną koszulkę z białym orłem - był szczęśliwy.
Nim obaj panowie sobie podbijali piłkę, gwiazdy siatkówki zmierzyły się na parkiecie dwie gwiazdorskie drużyny. Pozbawiona dobrej siatkówki publiczność została przeniesiona w przeszłość. W barwach Szczecina zagrała bowiem szóstka jako żywo przypominająca zespół, który siedem lat temu musiał rozjechać się po Polsce, gdy likwidowano Morze. Na rozegraniu Michał "Ecik" Peciakowski, w ataku Radek Rybak, na przyjęciu Krzysiek "Jerry" Gierczyński, na środku bloku Kuba Markiewicz i Wojtek Jurkiewicz.
Z drugiej strony siatki drużyna, która pewnie w rywalizacji ligowej byłaby faworytem: Paweł Woicki na rozegraniu, Szymański w ataku, to para gwarantująca po kilka, może nawet kilkanaście punktów w każdym secie. Do tego Marcin Nowak i Robert Szczerbaniuk dyrygujący blokiem (oj odczuli to okrutnie młodzi siatkarze Morza Bałtyk, którzy też zagrali w barwach Szczecina!). Do tego na przyjęciu z atakiem Przemek Michalczyk i - gościnnie - niezmordowany Leszek Czerlonek.
Faworyci wygrali. Kibice się dobrze bawili. Dzieci z hospicjum przeżyły chwilę szczęścia. Maciuś Kisiel też. - Mam nadzieję, że patrzy na nas z nieba - mówił przed meczem jego tata Maciej senior.
To on i jego przyjaciele sprawili, że dobrzy (w dwojaki sposób należy rozumieć to słowo) siatkarze zagrali w hali SDS. To on i jego przyjaciele sprawiają, że szczecińskie hospicjum stać na to by objąć opieką ponad setkę dzieciaków.
Morze Szczecin - Gwiazdy PLS 1:3 (21:25, 26:28, 25:21,19:25)
Morze: Peciakowski, Jurkiewicz, Rybak, Markiewicz, Gierczyński, Grzesiowski oraz Paniączyk (libero), Zabłocki, Paśnik, Malujdy. Trenerzy: Jerzy Taczała i Andrzej Winiarczyk.
Gwiazdy PLS: Woicki, Nowak, Szczerbaniuk, Michalczyk, Czerlonek, Szymański oraz Chudik, Czaja, Gulczyński, Prus. Trener Waldemar Wspaniały.
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin