Przejechane kilometry nie mają znaczenia. Tu trzeba być - zgodnie mówili sportowcy i kibice uczestniczący w meczu gwiazd na rzecz szczecińskiego hospicjum. Bilety rozeszły się w półtorej godziny...
Kolejny mecz gwiazd skoczkowie kontra siatkarze jak zwykle przyciągnął na trybuny SDS komplet publiczności. - Z ciężkim sercem musiałem odmawiać ludziom wejściówek - mówi Maciej Sośnicki, główny organizator meczu.
Przed drzwiami wejściowymi na halę kilkadziesiąt osób też usłyszało, że biletów nie ma i odeszło z kwitkiem. Sprzedaż wejściówek prowadzona była kilka tygodni temu. Cegiełka kosztowała 30 zł.
- Otworzyliśmy sprzedaż o godz. 9. I już o 10.30 sprzedaliśmy wszystkie miejsca - mówi Sośnicki.
Debiut Żyły
Ci, co przyszli, bawili się znakomicie. Wprawdzie od jakiegoś czasu było wiadomo, że tym razem nie przyjedzie Kamil Stoch (miał ślub w rodzinie). Nie mógł też przybyć główny wodzirej z poprzednich lat, były środkowy bloku reprezentacji Daniel Pliński. Nie było też Mariusza Wlazłego, który trzy lata temu robił furorę (reprezentacja gra eliminacje do ME).
Pierwszy raz za to przyjechał do Szczecina największy showman reprezentacji skoczków Piotr Żyła. I to był jego wieczór. Każde dotknięcie przez niego piłki wywoływało szał na widowni. A Żyła - podobnie jak jego koledzy ze skoczni - umiejętności siatkarskie ma całkiem niezłe.
Słynący z błyskotliwych wypowiedzi sportowiec tym razem publicznie nie odezwał się nawet słowem. Za to świetnie się bawił, tańczył a w finale zaimponował wszystkim sprawnością. Wyzwał bowiem pozostałych uczestników na pojedynek skoku wzwyż. Zasada była prosta: odbijamy się obunóż i spadamy na obie nogi po pokonaniu tyczki.
Zaczęli od metra. Skończył tylko on. "Wewiór" [to pseudonim Żyły - red] pokonał poprzeczkę na wysokości 165 cm. Atakował 170 i za każdym razem trącał poprzeczkę plecami. A sam mierzy pięć cm więcej. Za każdym razem skakał tańcząc w rytmie i do słów piosenki: "Skacz, skacz i baw się, baw, kiedy inni patrzą".
Słuszna sprawa i zabawa
Publiczność bawiła się świetnie: reagowała żywiołowo na wydarzenia na boisku, biła brawo, robiła meksykańską falę.
I licytowała fanty na rzecz hospicjum. Na początku imprezy najwyżej wylicytowano pióro prezesa Grupy Azoty (poszło do nowego właściciela za tysiąc zł) i koszulkę superstrzelca Pogoni Marcina Robaka (za 600 zł). Do wylicytowania były też m.in. narty Kamila Stocha i koszulka gwiazdy Chemika Police Małgorzaty Glinki.
Wydarzenia na boisku miały niewiele wspólnego z prawdziwym meczem siatkarskim. Sędziowie interpretowali reguły z dużą swobodą.
- Mimo, że to tylko mecz-zabawa, adrenalina jest duża - mówił Żyła na boku. - Maciek Kot opowiadał, że tu jest fajnie i zachęcał bym przyjechał. Miał rację.
Fani Kamila nie zawiedli
Nieobecny Kamil Stoch do Szczecina wysłał tym razem swój ponad 40-osobowy fan-klub z Proszowic. Jechali tu całą noc, ale jak mówią, są zaprawieni w długich podróżach za skoczkiem. - To w Planicy zdecydowaliśmy, że tu przyjeżdżamy. Wiedzieliśmy, że Kamila nie będzie, ale zabawa była świetna i ten cel ważny. Nie wiem, jak inni, ale ja będę tu za rok na pewno - deklarował Rafał Chmiela, szef fanów Stocha.
Na kilometry nie ogląda się także stały bywalec szczecińskich meczów dla hospicjum - Michał Peciakowski. "Ecik" od lat mieszka, gra, a ostatnio także trenuje młodzież w Austrii. Do Szczecina ma ponad 800 km.
- Nieważne. Trzeba tu być. Cel jest tak ważny, że nawet przez myśl nie przejdzie, bym mógł odmówić - mówi były rozgrywający Morza Szczecin.
Na parkiecie SDS grali tym razem m.in. Dominik Witczak, Łukasz Kruk, Wojciech Jurkiewicz, Bartosz Janeczek, Sebastian Świderski, Piotr Lipiński, bracia Maciej i Jakub Kotowie, siatkarki złotej drużyny Chemika Police, a także kilku innych drużyn żeńskiej OrlenLigi. Na ławkach trenerskich zasiedli Waldemar Wspaniały i Miguel Falasca.
Nim sportowcy wyszli na parkiet, wybrali się w kilkugodzinny rejs po porcie z podopiecznymi i rodzinami hospicjum.
Na co te pieniądze
W ubiegłym roku dzięki meczowi i aukcjom udało się zebrać 100 tys. zł.
- Kupiliśmy za te pieniądze cztery respiratory. Nie moglibyśmy ich kupić, gdyby nie te pieniądze. W tym roku planujemy zakup samochodu do przewozu dużego sprzętu medycznego i pacjentów na wózkach dla naszego oddziału w Koszalinie - mówi Kinga Krzywicka prezes Fundacji Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych.
A za rok mecz w nowej, pięciotysięcznej hali jawi się jako ogromne wyzwanie dla organizatorów, by ponownie zapełnić trybuny i stworzyć tak doskonałą atmosferę.
źródło: gazeta.pl